Cała moja przygoda z kulturą japońską rozpoczęła się w dosyć nietypowy sposób. Było to dokładnie trzy lata temu podczas wakacji między szóstą, a siódmą klasą szkoły podstawowej. Codziennie wychodziłam na dwór z grupką najbliższych znajomych, bawiąc się i uprawiając wszelakie sporty, jak granie w koszykówkę, piłkę nożną, siatkówkę, w tenisa stołowego lub wyścigi na krótkie dystanse. Zawsze po takich aktywnościach, gdy wracałam do domu, odczuwałam duże zmęczenie. Jednak mimo to brakowało mi czegoś, odczuwałam pustkę wieczorami, którą chciałam zapełnić i odświeżyć przy tym umysł. Koleżanka, chcąc pomóc mi znaleźć takie zajęcie, doradziła japońskie kreskówki. Początkowo uznałam to za dosyć dziecinne, orientowałam się mniej więcej, które serie były popularne lub jakie postacie wznosiły się na wyżyny popularności, ale nigdy specjalnie nie przywiązywałam do tego wagi.
Któregoś dnia zdecydowałam się wybrać tytuł, który najbardziej przyciągnął moją uwagę i zaczęłam oglądać. Fabuła nie była specjalna, produkcja miała ładną kreskę i animację, jednak to co najbardziej mnie zafascynowało to był sam język japoński. Podobało mi się brzmienie słów, sylab i poszczególnych zdań, które według mnie działało relaksująco. Muzyka również odgrywała dużą rolę w mojej początkowej fazie, większość openingów czy endingów wpadała w ucho swoją rytmicznością i pewnym momencie zorientowałam się, że ciężko było oderwać się od słuchania nawet podczas wykonywania codziennych czynności. Z biegiem czasu zaczęłam również zaglądać do japońskich komiksów, które w większości były pierwowzorami ich animowanych adaptacji. Dzięki temu, że praktycznie miejsce akcji każdej mangi i serii anime zlokalizowane było w Japonii, z każdym dniem dowiadywałam się czegoś nowego o tym kraju. Tradycje, przykładowe wystroje wnętrz, rodzaje potraw, a nawet mundurki szkolne na różnych poziomach szkolnictwa zapadały mi w pamięć. W końcu jednak zaczęło być to dosyć monotonne, drobne smaczki, które wyłapywałam podczas czytania lub oglądania zaczęły się powtarzać i ciężko było znaleźć coś nowego. Po roku, postanowiłam, że nie będę się ograniczać i zacznę odkrywać kulturę Japonii na więcej sposobów. Stopniowo zaczęłam oglądać programy turystyczne i kulinarne, w końcu zaczęłam sięgać również po książki i literaturę japońską. Moja mama zauważyła mój zapał i spore zainteresowanie tym krajem, więc zaczęła mi pomagać, wzbogacając moje zbiory książkowe o nowe tytuły i pokazując mi ciekawe filmy z różnych kategorii – wszystko o Japonii.
W międzyczasie, podczas przeglądania forów i innych zakątków Internetu, poznałam kółko niesamowitych ludzi z zagranicy, którzy podzielali moje hobby i zaczęliśmy razem dzielić się naszymi opiniami, refleksjami i przemyśleniami o poszczególnych rzeczach związanych z krajem kwitnącej wiśni, świetnie się przy tym bawiąc.
Moja pasja wkroczyła w fazę, w której poczułam chęć i determinację, by podjąć się nauki języka japońskiego. Po rozmowie z mamą podczas wakacji przed pierwszym rokiem szkolnym w liceum, zdecydowałyśmy wspólnie o zapisaniu mnie do specjalnej szkoły języka japońskiego pod okiem profesjonalnych nauczycieli z tego kraju, aby mieć możliwość skutecznej nauki pod opieką prawdziwych Japończyków. Języka uczę się do dzisiaj, nadal czerpię radość z czytania książek i komiksów oraz ze słuchania wesołych piosenek, które w dzisiejszej dobie pandemii znacznie poprawiają mi humor. Z moimi przyjaciółmi z Ameryki mam niesamowity kontakt aż do dziś i mamy już wspólne plany na przyszłość, aby razem odwiedzić Japonię.
Moja pasja zmieniła sporo rzeczy w moich życiu, a na pewno nauczyła mnie wielu różnych nowych pojęć i zmieniła perspektywę na świat. Nie wiem, kim bym dzisiaj była lub co by mnie interesowało, gdybym nie zajrzała do tego świata.
Jeśli miałabym określić, kto w obliczu mojej pasji stanowi dla mnie autorytet to na pewno w pierwszej kolejności wskazałabym na mamę, która realizowanie mojej pasji umożliwia i towarzyszy na każdym etapie, wspierając tym mój rozwój i otwierając nowe możliwości. Mama sama jest pasjonatką języków obcych, zna ich pięć, ceni podróże i zawsze od małego zachęcała mnie do poznawania nowych kultur, poszerzania wiadomości o świecie, kontynentach i bogactwie, jakie daje natura w niektórych z obszarów. Jest dla mnie autorytetem, bo potrafi w każdym temacie, jaki mnie zaciekawi, znaleźć coś, co wzbudzi dalsze zainteresowanie i podejmuje wyzwania w dziedzinach, które nie są jej bliskie, nie poddaje się w poszukiwaniu np. rozwiązań, nawet jeśli coś stanowi zupełnie odległą dla niej dziedzinę. Dzięki mamie mogę łączyć stosowanie języków obcych i poznawać też nowych ludzi z innych krajów. Od mamy też czerpię inspirację, jak w przyszłości postępować, gdy przyjdzie czas posiadania własnych dzieci. Już dziś wiem, że pomysł z tzw. „rosnącą biblioteczką”, czyli zbiorem klasyki literatury i po prostu dobrych, wartościowych książek, jakie mama zbierała dla mnie od momentu, gdy dowiedziała się o moim istnieniu, zastosuję też u siebie. To dzięki temu, że mama stawia duży nacisk na poznawanie świata poprzez książki, w mojej „japońskiej” pasji w błyskawicznym tempie urosły zbiory książek o Japonii, mang i literatury, nawet oryginalnej japońskiej, a kiedy coś nowego przyjdzie mi do głowy, za chwilę mogę już to realizować, co jest bardzo wspierające i budujące.
Patrycja Cecko – 1A (Szkolny program Wars i Sawa)